Skip to main content
Print Friendly, PDF & Email

 

 orkiestra_Zielonki_pielgrzymka_do_czestochowy_zdj.1

  Od 1964 roku, kiedy to Zbigniew Garstka, ówczesny organista, został kapelmistrzem orkiestry z Zielonek, wiemy kto tę orkiestrę tworzył i jakie były jej dalsze losy, aż do dziś. Orkiestra z 1964 roku jest jednak kontynuacją wcześniejszych zespołów, które powstawały i gasły na przestrzeni wielu lat. Na tej ziemi zawsze znajdował się ktoś, czyja wola, niezłomność i upór doprowadzała w końcu do narodzin orkiestry, a po raz pierwszy działo się to już w 1948 roku, o czym opowiedział nam Konstanty Małek, trębacz w pierwszej, zieloneckiej, wówczas parafialnej, orkiestrze dętej.

 

 

 

 

Powiadali starsi ludzie… 

 

Muzycy dzisiejszej orkiestry sięgają do opowieści najstarszych orkiestrantów, usiłując zrekonstruować początki orkiestry. Po nitce do kłębka, dochodzą do wiedzy, że już w roku 1949 roku istniała w Zielonkach orkiestra, która następnie w 1953 roku brała udział w osławionej pielgrzymce do Częstochowy. Jak wspomina Jan Sieńko, członek orkiestry z Zielonek: – Z opowiadań wiem, że pomysł stworzenia orkiestry dętej przy parafii w Zielonkach powstał już w 1949 roku. W tym właśnie roku do Zielonek przeniesiono obraz Matki Bożej Częstochowskiej i już wtedy w uroczystej procesji brała udział orkiestra dęta stworzona specjalnie na tę okazję. Kto był pomysłodawcą i fundatorem instrumentów, oraz dlaczego orkiestra nie przetrwała do czasów organisty Garstki? O tym niestety historia milczy.

 

Jak zastanawiał się Jan Sieńko, inspiracją do powstania orkiestry mogła być decyzja kardynała Sapiehy o ofiarowaniu obrazu Matki Boskiej Zwycięskiej zieloneckiej parafii. A to piękna i romantyczna historia. Przypomnijmy, że obraz namalowany został na wzór częstochowskiego oryginału przez polskich żołnierzy dowodzonych przez majora Władysława Passendorfera w Szkocji, w Newport, a poświęcony został w 1941 roku.  Po wojnie obraz został przekazany kardynałowi Adamowi Sapiesze „z gorącą prośbą przyjęcia obrazu symbolu miłości żołnierzy polskich poza granicami Polski i umieszczenia go w jednym z kościołów w kraju”, które to życzenie ziściło się właśnie w kościele w Zielonkach. Obraz został przekazany podczas uroczystej procesji w strojach regionalnych 7 lipca 1949 roku prowadzonej przez księdza proboszcza Adama Ziębę. Już wtedy procesji towarzyszyła muzyka orkiestrantów. Była to orkiestra parafialna, przy czym warto pamiętać, że parafia w Zielonkach obejmowała cały teren dzisiejszej gminy Zielonki.

 

Konstanty Małek – skarby pamięci

 

Historię orkiestry, której wątki urywają się w powojennej przeszłości, dobywamy ze wspomnień uczestnika tej pierwszej orkiestry dętej w Zielonkach Konstantego Małka, trębacza z zamiłowania i z zawodu, który prócz tego, że współtworzył orkiestrę w Zielonkach, to jeszcze później przez 15 lat grał hejnał z Wieży Mariackiej w Krakowie.

 

Tak oto cofnęliśmy się w czasie do tamtych dni bardziej lub mniej wyraziście odciśniętych w jego pamięci. Dowiadujemy się przede wszystkim, że orkiestra na pewno powołana została  do życia już w 1948 roku.  Pierwszym jej inicjatorem był ksiądz proboszcz Adam Zięba. Według opowieści Konstantego Małka, z której wyłaniają się kolejne ważne nazwiska i fakty, pierwsze kroki w kierunku tworzenia orkiestry rzeczywiście związane były ze sprowadzeniem obrazu do Zielonek, jak to przedstawił Jan Sieńko. Skoro pojawiła się wola i decyzja zapadła, zabrano się za gromadzenie funduszy na orkiestrę, chociaż nie było o nie łatwo w owym czasie. W dobie komunizmu trudno było zbierać pieniądze „u ludzi”. Konstanty Małek i Mieczysław Bomba zorganizowali zbiórkę po domach, ale władza zabroniła tych działań. Ostatecznie pieniądze dał ksiądz proboszcz, a dorzuciła się straż pożarna z Zielonek. Do tego dołożył się Stanisław Gibas. – On był także pierwszym instruktorem tego powstającego zespołu – objaśniał Konstanty Małek. – Koło dwóch lat Gibas grał. Wiemy, że organistą w owym czasie był Apoloniusz Szlagor i on także przyczynił się do założenia orkiestry. Siedziba gminy była wtedy w Węgrzcach, zaś świetlica kółka rolniczego w Zielonkach. Sekretarz gminy Kurczyński mieszkał w Zielonkach, a jego żona prowadziła tę świetlicę i tam właśnie odbywały się pierwsze próby. Konstanty Małek wspominał ową energiczną żonę sekretarza gminy, określając ją jako „dodatnią siłę do tego przedsięwzięcia”.

 

Muzykanci z Bożej łaski

 

Skąd w tamtych trudnych czasach orkiestra zdobywała instrumenty? Trzeba było sobie radzić. Na początku był to „minizespół”, jak opowiadał pan Konstanty. Kilka instrumentów zakupiono, na początek były tylko dwa kornety, a grać miały cztery. Był jeden trębacz Marian Robaczyński z własnym instrumentem, Konstanty Małek także wniósł do orkiestry swoją trąbę, a oprócz tego jeszcze jedna trąbka była luźna. Te skrupulatne obliczenia, zapamiętane po tylu latach, dowodzą, że na wagę złota był wtedy każdy instrument i każdy muzyk. Próbując ustalić pierwotny skład orkiestry dochodzimy zatem do następujących nazwisk:

Trąba – Konstanty Małek, baryton – Mieczysław Gajda (oryginalne imię Piotr, ale wszyscy mówili na niego Mieczysław), S-trąbka – Józef Małek, tenor – Stanisław Kurzdym, alt – prawdopodobnie Marian Robaczyński (syn ówczesnej gospodyni z plebanii). Prócz tego były 2 klarnety, na B-klarnecie grał Konstanty Krzak, zaś na S-klarnecie –  organista Apoloniusz Szlagor); dalej do składu należał bęben i werbel, na których grał Bronisław Bomba, a Mieczysław Bomba na trąbce. Brakowało niestety basu i to blokowało rozwój orkiestry, stając się największą troską orkiestry, uzależnionej w późniejszym czasie od organów kościelnych.

 

Tak oto zaczęły się odbywać pierwsze wspólne lekcje i próby. Opracowano dwa marsze, choć nie szło gładko. Każdy grał w innej tonacji, a przy tym czasy były ciężkie. Utrudzeni pracą na roli orkiestranci często nie mieli już siły ani czasu na wspólne muzykowanie. Ostatecznie pierwszy instruktor, Stanisław Gibas, zniechęcony brakiem regularności w odbywaniu się prób, zaniechał ich organizowania. Pozostawiono instrumenty na świetlicy.

 

Ponownie sprawę wziął w swoje ręce niezłomny ksiądz Zięba. – Bardzo ubolewał nad tym, że orkiestra się rozwiązała, zanim się w ogóle zawiązała – wspominał Konstanty Małek. Ksiądz poprosił wtedy Konstantego Małka o ponowne zebranie muzyków, polecając prowadzenie orkiestry organiście Apoloniuszowi Szlagorowi. Udało się to drugie podejście. Tym razem próby odbywały się pod okiem księdza na plebanii, w przedsionku, gdzie dodatkowym atutem była fisharmonia. Kiedy orkiestra ponownie się zeszła, wypadał akurat czas przedświąteczny, przed Bożym Narodzeniem w 1948 roku. Muzycy z nowym zapałem przystąpili do prób, uczyli się grać kolędy i pierwszy występ tej miniorkiestry miał miejsce w Noc Wigilijną. Było to wspólne granie z organistą i tak oto upamiętniamy ten pierwszy koncert orkiestry dętej w Zielonkach. Była to wzniosła chwila i historyczna, choć gra nie mogła być jeszcze doskonała. -Jak my umieli, tak my grali – skromnie wspomina Konstanty Małek.

 

Odkąd zaś rozeszła się po gminie wieść o orkiestrze, muzyków zaczął także angażować do gry na zebraniach sołtys Jan Pojałowski. W czasach komunizmu grywaliśmy niejednokrotnie pieśń „Wyklęty powstań ludu z ziemi” – wspomina, uśmiechając się do tego wspomnienia, Konstanty Małek. Odkąd Szlagor został instruktorem, orkiestra grywała często i dużo, zawsze ze słuchu, zwykle przy okazjach kościelnych, przy starych organach. Tylko pan Małek był po jednym roku szkoły muzycznej, a oprócz niego edukację muzyczną odebrał jeszcze Stanisław Gibas. Byli to jedyni orkiestranci, którzy mogli odczytać nuty. –Wszyscy pozostali to byli słuchowi gracze, ale graliśmy utwory, które każdy znał – mówi pan Małek. Były to pieśni na Wielkanoc, Boże Narodzenie, Boże Ciało –  Pamiętam te ołtarze, obchodziliśmy je z muzyką. Ale nie graliśmy nigdy w strojach krakowskich, zawsze w cywilnych – wspominał pan Konstanty.

 

Pielgrzymka do Częstochowy

 

Pamiętnego 1953 roku wyniknęła sprawa osławionej pielgrzymki do Częstochowy.  Od razu też powstał problem: z czym iść – bo co to za orkiestra bez basu. Konstanty Małek wspomina jak do stałego składu udało mu się dołączyć swojego ówczesnego znajomego muzyka Kazimierza Cieleckiego z orkiestry pocztowej, mieszkającego na Białym Prądniku. Instrument pożyczony był także z orkiestry pocztowej, a profesjonalnego muzyka zgodził się opłacić ksiądz Zięba i tak oto wyruszyła orkiestra w pełnym składzie. Z tą pielgrzymką szedł oczywiście ksiądz. – Nie wychodziliśmy z Zielonek, bo nie było zezwolenia na żadne pielgrzymki, tylko punkt wyjścia był w Skale – wspomina Konstanty Małek. Pielgrzymka ruszyła ze Skały, gdzie odbyła się msza, a dalej przez łąki i pola, z noclegami w stodołach. – Byłem wtedy młodym chłopakiem i nawet niosłem tubę za Cieleckim, jak ten Cyrenejczyk – żartował pan Małek.

Ta pielgrzymka była wielkim i pamiętnym wydarzeniem. Ze wzruszeniem słuchaliśmy jak opisywał tamte chwile Konstanty Małek, przywołując towarzyszące im emocje: – Tę pielgrzymkę pamiętam do dziś dnia, cały orszak, jaki tam szedł. Cały przebieg tej pielgrzymki potrafię odtworzyć dokładnie w pamięci dzień po dniu. Pamiętam każdy nocleg, jak spaliśmy w stodole. Pamiętam księdza Ziębę.

 

Skład orkiestry podczas tej doniosłej uroczystości był taki jak powyżej: Marian Robaczyński, Bronisław Bomba, Mieczysław Bomba, Stanisław Kurzdym, Mieczysław Gajda, Konstanty Małek, Konstanty Krzak i Kazimierz Cielecki. Wyjście to upamiętnia wspólna fotografia przekazana dzięki uprzejmości Ireny Badury, córki Mieczysława Bomby, jednego z dawnych orkiestrantów.

 

Później orkiestra grała jeszcze przez kilka lat, do 57 roku i zawsze tylko w kościele. Jakie utwory grała orkiestra? Repertuar związany był z uroczystościami kościelnymi: marsze, kolędy tradycyjne, na przykład  „A wczora z wieczora”, „Wśród nocnej ciszy”. Grali tradycyjne pieśni wielkanocne, takie jak „Wesoły nam dziś dzień nastał” i popularne pieśni maryjne, na przykład „serdeczna Matko”, „Gwiazdo śliczna”, „Po górach dolinach”.

 

Orkiestra przestała się spotykać mniej więcej w czasie, gdy Konstanty Małek opuszczał Zielonki, w 1957 roku. Najpierw Józef Małek zrezygnował z gry na s-trąbie, niedługo potem Mieczysław Gajda wycofał się z gry na barytonie. Bomba i Kurzdym tylko się utrzymywali przez jakiś czas. Orkiestra znowu przestała istnieć, choć instrumenty po tamtych muzykach prawdopodobnie znów znalazły się w posiadaniu zieloneckich orkiestrantów w 1964 roku. Jak wspomina Jan Sieńko. –Nie wiem czy obecnie Janusz Sandecki nie gra na tym tenorze, co grał kiedyś Gajda. Ten tenor jest jeszcze z XIX wieku. Zbigniew Garstka zbierał te instrumenty, potem ksiądz dokupił pozostałe.

 

229 schodów Wieży Mariackiej

 

W 1958 roku pan Małek Konstanty zatrudnił się w straży pożarnej w Krakowie. Na początku nie było mowy o żadnym graniu. Odbył szkolenie i pracował jako strażak, gasząc pożary. Po dwóch miesiącach dowódca wezwał go do siebie i zapytał, czy umie grać na trąbce. Tak oto stało się, że Konstanty Małek grał przez 12 lat hejnał na wieży Kościoła Mariackiego w Krakowie. Piękne zadanie, wydaje się, romantyczne. Ale także trud i znój codziennej, ciężkiej pracy. – 229 schodów, 56 metrów – to było takie męczące. A zimą tak zimno, rzec by można, nie do wytrzymania – opowiadał Konstanty Małek. Wtedy grywał też na pogrzebach – Jak umarł ktoś ze straży – oddelegowanych było dwóch trębaczy – to już było w czasach straży.  „Łzy matki” – uśmiecha się pan Konstanty – znam na pamięć.. Nucił te piękne, smutne melodie. Do 1970 roku grał hejnał. Potem już nie grał.

 

„I wspaniałe wracają wspomnienia…”

 

Jak zaczęła się Konstantego Małka przygoda z muzyką? – Chodziłem chyba do jakiejś czwartej klasy, 12 lat. Wujek kupił mi na imieniny harmonię na 8 basów Horha, heligonkę. I ja zacząłem na tym grywać. Piszczałem na tym – to był taki mały wstęp. Po dwóch miesiącach, może później, Marian Rożek, Jerzy Lusina i ja na tej Horchie zagraliśmy „Sto lat”.

 

Pan Małek z kolegami grywali na rozmaite okazje. Miał dwie piękne harmonie, później trąbę.  – Nie zarobkowo grywałem, tylko sam dla siebie – wyjaśnia, najprościej jak się da, swoją miłość do muzyki. Uskładał pieniądze i kupił sobie harmonię na 32 basy. Do podstawowej szkoły muzycznej 1 stopnia chodził na Basztową w Krakowie. – Z nauczycieli pamiętam nazwisko Niemiarowicza. W szkole muzycznej kształcił się przez rok, a później grywał jako pasjonat, samodzielnie ćwiczył umiejętności. – Po weselach się grało, na imieninach. Dawniej nie było tych wszystkich aparatów, na potańcówki przynosiłem harmonię i grałem… To były rozrywki, zabawy w Zielonkach! – wspominał wesołe chwile Konstanty Małek. – Cieszyła mnie w życiu muzyka, a najbardziej lubiłem orkiestry dęte – wspominał, żałując jednocześnie, że nie ostały mu się już instrumenty z tamtego czasu. Może instrumenty przepadły, ale za to ostały się wspaniałe, muzyczne wspomnienia, które tak pięknie rozjaśniały oblicze Konstantego Małka, gdy o nich opowiadał.

 

 
 

Agnieszka Małyska

 

 

 

Autorka pragnie niniejszym wyrazić podziękowanie dla Konstantego Małka, za wspaniałą opowieść, na której kanwie powstał powyższy tekst, dla Pani Anny Sieńko i Pana Jana Sieńko za organizację spotkania oraz wszelkie uwagi i poprawki do tekstu. Osobne podziękowanie należy się Pani Irenie Badurze za przekazanie i opisanie zdjęć.  

 

orkiestra_Zielonki_pielgrzymka_do_czestochowy_zdj.1

Pielgrzymka do Częstochowy 1953 rok. od lewej: Stanisław Kurzdym, Konstanty Małek, Bronisław Bomba, Mieczysław Bomba, prawdopodobnie Kazimierz Cielecki

orkiestra_Zielonki_pielgrzymka_do_czestochowy_zdj.2

Pielgrzymka do Częstochowy 1953 rok, od lewej: Konstanty Krzak, prawdopodobnie Marian Robaczyński, Mieczysław Bomba, Mieczysław Gajda, prawdopodobnie Kazimierz Cielecki, Stanisław Kurzdym

 

orkiestra_Zielonki_dozynki_u_Prochalow_zdj.3

Dom rodzinny Prochalów, Krakowskie Przedmieście, Zielonki, lata 50-te; 50-lecie ślubu pp. Wiktorii i Piotra Prochalów. Skrzypce: Konstanty Krzak, Apoloniusz Szlagor, Stanisław Kurzdym, Konstanty Małek.

 

orkiestra_Zielonki_dozynki_u_Prochalow_zdj.4

Dom rodzinny Prochalów, Krakowskie Przedmieście, Zielonki, lata 50-te, 50-lecie ślubu pp. Wiktorii i Piotra Prochalów, od lewej: Jan Krzywdziński (były sołtys Zielonek, wieloletni komendant OSP w Zielonkach, zięć pp. Prochalów, u których odbywały się doroczne dożynki i wiele innych uroczystości. Prowadzili bowiem, według opowieści pani Badury, dom otwarty. Odbywały się tam także szkolenia, funkcjonował ośrodek opatrunkowo-leczniczy), Mieczysław Bomba, Konstanty Małek, Stanisław Kurzdym; kucają od lewej: Konstanty Krzak, Bronisław Bomba.

 

orkiestra_Zielonkidozynki_u_Prochalow_zdj.5

Dom rodzinny Prochalów, Krakowskie Przedmieście, Zielonki, 50-lecie ślubu pp. Wiktorii i Piotra Prochalów, od lewej: Mieczysław Bomba, Konstanty Krzak, Stanisław Kurzdym, Konstanty Małek. Na drugim planie Jan Krzywdziński z synem na rękach.

 

 

 

 

 

font-family: arial,helvetica,sans-serif;span style= width=

Skip to content