Piewca małej ojczyzny
Bez mieszkańców wsi, ich pomocy i życzliwości nie zdziałałbym niczego. Bo co może jeden człowiek? – mówi Henryk Banaś. Wiele. Dowodzi tego jego historia.
Pan Henryk jest opiekunem Muzeum Wiejskiego „Izba Bibicka”, w którym gromadzi elementy strojów ludowych, narzędzia rolnicze, meble, obrazy, kroniki i fotografie dokumentujące historię i życie wsi. Jest kronikarzem dziejów Bibic, autorem trzech książek: „Bibicka Pieśń”, „Jedzie wesele” i „Rody Bibickie”. Posiada wielką wiedzę o folklorze i pasję kolekcjonera oraz intuicję w odkrywaniu artystów ludowych. Jest wspaniałym gawędziarzem. Nic więc dziwnego, że w 1999 roku został nagrodzony przez Samorządowy Ośrodek Kultury w Zielonkach za wieloletnią pracę nad kultywowaniem tradycji ludowej.
Wesele krakowskie
Wszystko zaczęło się w 1959 roku. Jak twierdzi, pomysł utworzenia Izby Bibickiej poddał mu dr Piotr Suchan, autor pierwszej nie wydanej monografii Bibic. To 1959 roku na Krakowskich Błoniach bibickie koło Związku Młodzieży Wiejskiej wystawiało „Wesele krakowskie”. Po przedstawieniu zostało wiele związanych ze zwyczajami i obrzędami eksponatów. Doktor Piotr Suchan, wówczas już mieszkający w Warszawie, ale pochodzący z Bibic i żywo interesujący się historią i teraźniejszością swojej rodzinnej wsi, zaproponował, by z nich przygotować ekspozycję etnograficzną. Problem był jednak z lokalem, gdzie można by wystawić eksponaty. Ten, gdzie dziś mieści się Izba Bibicka najpierw miał być kancelarią Kółka Rolniczego, potem służyć ORMO (młodych czytelników informujemy, że była to Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej). W końcu udało się wywalczyć lokal dzięki poparciu Michała Mola, przewodniczącego komisji kultury Gromadzkiej Rady w Węgrzcach i zarazem kierownika szkoły w Bibicach. I w ten sposób, od 1964 roku, Izba Bibicka znajduje się w tym samym pomieszczeniu.
Pierwszą ekspozycję, jak wspomina pan Henryk częściowo zjadły myszy, jednak to go nie zniechęciło.
Obrazy, bagnet i monety
Z czasem, dzięki mieszkańcom Bibic, eksponatów przybywało. Pan Franciszek Łachowski przyniósł wyorany w polu bagnet austriacki, mieszkańcy znosili rzeczy, które – jak uważali – powinny się znaleźć w muzeum. Pan Henryk twierdzi, że wszystkie eksponaty które dziś znajdują się w Izbie Bibickiej są ważne – szczególnie te, które są związane z historią Bibic. Dziś Izbę Bibicką odwiedza co roku ponad 300 osób.
Ważnym momentem służącym odrodzeniu tradycji wsi były też obchody 800-lecia Bibic – również pomysł dr Suchana. Jak twierdzi H. Banaś, gdyby nie dr Piotr Suchan Bibice były by dziś wsią nieznaną, jak wiele innych w Polsce. To jemu zawdzięczają odkrycie swojej historii.
W organizację święta zaangażowali się wówczas wszyscy mieszkańcy, wspomnieć jednak należy ówczesną radę wiejską na czele z Tadeuszem Banasiem i koło ZMW, które powtórnie wystawiło „Krakowskie wesele”.
A książki?
Początek wzięły ze 100 kartkowego brulionu. W tym brulionie H. Banaś spisywał historie, które opowiadali mu sąsiedzi – mieszkańcy Bibic. Tak, że i książek nie byłoby bez mieszkańców Bibic, szczególnie tych starszych. A kiedy zaczęło brakować stron w brulionie, trzeba było coś z tymi opowieściami zrobić – i tak powstała pierwsza książka, a potem kolejne i tom wierszy.
Nad czym teraz pracuje – tego nie zdradza. Materiał ma już zebrany i napisany, jednak jeszcze nie opracowany. Niedawno wydał folder o swoich ukochanych Bibicach i bibickiej parafii.
Pucheroki
To też, jak mówi Henryk Banaś zasługa dr Suchana. Sam co prawda chodził „po pucherach” – ojciec nauczył go dwóch oracji. Doktor też pamiętał pucheroków – i on chodził w Niedzielę Palmowa po chałupach. Interesowała go etymologia tej tradycji, zaczął więc szukać w źródłach i tak znalazł Kolonię Akademicką w Bibicach. Pomysłem samego Henryka Banasia były coroczne przeglądy grup pucheroków z terenu gminy. Od ilu lat już się odbywają – sam już nie pamięta, gdzieś od lat siedemdziesiątych. Zazwyczaj organizowane są w Bibicach. W 1999 roku wzięło w nim udział 29 chłopców z Bibic, Trojanowic, Zielonek i … z jednej z krakowskich szkół podstawowych, a w 2008 r. 50 chłopców z Bibic, Trojanowic, Korzkwi, Węgrzc i Zielonek – jak więc widać zwyczaj nie ginie. A pucheroków oglądać przyjeżdżają wycieczki z całej Polski.
Pan Henryk Banaś nadal uczy młode pokolenie Bibiczan szyć charakterystyczne wysokie czapy pucheroków i uczy ich oracji, tak jak jego nauczył jego dziad i ojciec. Snuje barwne opowieści, pokazuje stroje, przez co uczy dzieci historii tej najbliższej im, małej ojczyzny – ich Bibic.
Marzy mi się monografia
Również dr Suchan był inspiracją dla młodego Henryka Banasia – pisarza.
– Jak się dowiedziałem, że tyle ciekawych rzeczy działo się w Bibicach, pomyślałem, że trzeba to zebrać, że to się kiedyś komuś przyda – opowiada pan Henryk. – Że nie powinniśmy tego zapomnieć. Dziś są monografie Bibic dr Jerzego Rajmana i prof. Wacława Urbana. Ale te monografie opowiadają o dziejach Bibic do I wojny światowej, późniejszych jeszcze brak. Może kiedyś, ktoś napisze całościową monografię dziejów Bibic – wzdycha pan Henryk. – Takie gminy jak Zawoja, czy Michałowice mają przecież monografie sponsorowane przez Urząd Gminy.
Natchnienie – dr Piotr Suchan. Wsparcie, pomoc i akceptacja – wszystkich mieszkańców Bibic. Bez nich nie dokonałbym niczego – wielokrotnie podkreślał podczas naszej rozmowy Henryk Banaś. Ale to jego zasługą jest to, że w Bibicach tradycja jest nadal żywa i że, wiedzą o tym nie tylko mieszkańcy jego ukochanej wsi.
Małgorzata Kmita-Fugiel
„…Kocham moją wieś,
Tu mieszkam, tu żyję,
Tu się urodziłem,
Tu serce moje bije…”
H. Banaś,
„Jest taka wieś”, 1986 r
Nazywam się Henryk Banaś i od wielu lat zajmuję się poznawaniem i upowszechnianiem folkloru wsi Bibice. Urodziłem się w Bibicach w roku 1933. Naturalnie nie wiedziałem jeszcze wówczas, że Bibice to taka ważna historycznie wieś. Nie wiedziałem, że jest skarbnicą folkloru, że posiada tyle cennych pieśni, legend, obrzędów. W roku 1938 pierwszy raz zobaczyłem regionalne tańce weselne w plenerze bibickiego lasu w wykonaniu członków zespołu „Wici”. Zapamiętałem wtedy również orszak żniwny z wieńcem wyruszający na dożynki w Mogile: krakowianki na drabiniastych wozach w otoczeniu miejscowych krakowiaków na koniach. Zrozumiałem wówczas dlaczego mój ojciec i dziadowie tak skrzętnie przechowują swoje krakowskie kaftany i sukmany, a matka gorsety, chusty, fartuchy i korale z pięknymi wstążkami. Zapragnąłem stać się członkiem takiego barwnego i żywego zespołu, ale przeszkodziła temu okupacja. Już po wojnie, w roku 1946 brałem udział w prawdziwym regionalnym weselu Kuby Pietrzyka. Usłyszane tam melodie utrwaliłem kilka lat później. Związałem się z bibickim zespołem teatralnym, próbowałem sam pisać scenariusze i tak powstały przedstawienia: „Ukradzione szczęście”, „Pechowe talerze”. W 1959 roku razem z grupą młodzieży wystawiliśmy oryginalne wesele krakowskie według mojego układu, do którego zebrałem we wsi prawie 5000 przyśpiewek. Zainteresowałem się równocześnie kultywowanymi w Bibicach obrzędami i zwyczajami; sam przecież brałem udział w sobótkach, dożynkach, pucherokach i obrzędach kolędniczych. Owocem tych zainteresowań są moje publikacje: „Wesele krakowskie z Bibic”, „Bibicka Pieśń” , „Bibickie pucheroki”, „Jedzie wesele”, „Dzieje rodów we wsi. Skąd się Banaś wziął w Bibicach?”
W 1964 roku przy pomocy młodzieży i starszych mieszkańców wsi założyłem pierwsze w województwie krakowskim muzeum wiejskie – Izbę Regionalną. W 1966 r. zainicjowałem i zorganizowałem piękny jubileusz – 800 lecie Bibic. Pomagałem też wywodzącemu się z Bibic dr P. Suchanowi w zbieraniu materiałów do opracowywanej przez niego pierwszej historii Bibic, podobnej pomocy udzieliłem prof. W. Urbanowi, który opracowywał historię wsi za lata 1475 – 1918 i redagowałem kilkakrotnie wznawiany przewodnik turystyczny „Bibice – ciekawa podkrakowska wieś.” Najdonioślejszy był w moim życiu dzień, kiedy przewodziłem banderii konnej drużbów weselnych na siwym koniku jako pan młody w sukmanie. Było to w roku 1959. Po latach w tej samej sukmanie podobnemu orszakowi przewodził mój syn. Marzyło mi się zawsze, aby wszystko to, co wiąże się z folklorem i kulturą ludową Bibic, co jest zebrane w prowadzonej przeze mnie do dziś Izbie Regionalnej, zapisać, utrwalić i przekazać najmłodszym. Pragnę, aby wiedzieli oni jak najwięcej o dawnych tradycjach bibickich. Wierzę, że dobrze będą świadczyli o życiu duchownym naszych ojców i nas samych. Całe moje życie poświęciłem Bibicom, bo wieś rodzinną należy pokochać. Na zawsze…
Henryk Banaś