Letnie, niedzielne popołudnie plus dużo słońca i przyjemny wiatr, do tego składnik główny – orkiestra dęta w ponadczasowym repertuarze – oto przepis na miłe i niezapomniane chwile z muzyką. 1 lipca Centrum Kultury w Zielonkach rozpoczęło cykl niedzielnych koncertów przed Centrum Integracji Społecznej w Zielonkach. Tego dnia wystąpiła Parafialno-Gminna Orkiestra Dęta z Zielonek pod batutą Wojciecha Karwata. Na koncert przybyli okoliczni mieszkańcy, przyjaciele i rodziny orkiestry, a także fani muzyki dętej z odległych stron.
– Uwielbiam taką muzykę – mówił Jan Pielka, który specjalnie na koncert przyjechał z Giebułtowa. Przyniósł ze sobą magnetofon, by móc nagrać koncert i słuchać go sobie jeszcze raz w domu. Gorące słońce dawało się tego dnia we znaki, ale to nie zniechęciło pana Pielki. – Mam bez dwóch 80 lat i niskie ciśnienie – upał mi nie straszny! – Żartował starszy pan, nie tracąc ani na chwilę pogody ducha. – Za tydzień też przyjdę, co niedzielę będę na tych koncertach – zapowiadał pan Pielka.
Z kolei państwo Józefa i Władysław Wyżga przybyli na koncert aż z Kryspinowa, gdzie pani Józefa pełni funkcję sołtysa. Oboje są miłośnikami orkiestr dętych, starają się być na wszystkich koncertach, pamiętali także te zeszłoroczne, organizowane przez CKPiR w Parku Wiejskim. – Mąż pochodzi z gminy Wielka Wieś i ciągnie go w te strony – żartowała pani Józefa.
Najmłodszym miłośnikiem orkiestry z Zielonek okazał się 3-letni Igor. – Przyszliśmy na koncert, bo nasz syn lubi taką muzykę. Już na trąbce plastikowej w domu gra – żartowała jego mama.
Kasia Nowakowska czekała na koncert z koleżanką Gabrysią Ceglińską. – Moje cztery siostry grają w orkiestrze – mówiła dziewczynka. – Klarnet, saksofon, alt i trąbka – wyliczała.
Tymczasem przybyłych gości powitał Wojciech Karwat, zachęcając do wysłuchania koncertu. Kapelmistrz zieloneckiej orkiestry wie jak budować miły nastrój, nie tylko muzyką, ale także ciekawą zapowiedzią i anegdotą. W krótkich przerwach między utworami opowiadał też o ostatnich wydarzeniach z życia orkiestry. – Około tydzień temu udało nam się zająć trzecie miejsce w Małopolskim Festiwalu Orkiestr Dętych „Echo Trombity” w Nowym Sączu – informował kapelmistrz, zapowiadając utwory, które orkiestrze z Zielonek pozwoliły zająć wysoką notę, w tym słynne „Everybody loves somebody” i polkę „Puzony”, w której mieli okazję zaprezentować się puzoniści w solówce.
Orkiestra zagrała tradycyjnie – marsze znane i lubiane, takie jak „Most na rzece Kwai”, „Sobótka” czy „Billy Boy”, a nawet „Sokoły” – jak zapowiedział Wojtek Karwat – utwór zagrany z myślą o Ukrainie, współorganizatorze mistrzostw w piłce nożnej. Nie zabrakło i innych nawiązań do Euro: – Trzeba pamiętać, że orkiestry dęte to nie tylko marsze, my gramy różny repertuar. Wprawdzie jeszcze nie gramy „Koko Euro spoko”, ale jak Polska kiedyś wygra mistrzostwa, to kto wie? – żartował kapelmistrz.
Godzina koncertu minęła szybko, były piękne walce „Tanz mit Johann Strauss” i polki – „Auf zum Tanz”, „Dana” czy „Rosamunde”. Jednym z ostatnich utworów był szlagier „One moment in time”, muzyka z arii „Wielka sława to żart”, a na bis orkiestra zagrała „Longstreet”.
Kapelmistrz przedstawił też nowe twarze w orkiestrze – Joasię, flecistkę, która na próby orkiestry dojeżdża aż z Kurdwanowa, perkusistę Bogusia z Białego Prądnika i puzonistę Błażeja.
Jan Piełka cieszył się, że orkiestry dęte przyciągają kolejne pokolenia. – Wszystko młodzież – mówił. – Ja sam kiedyś grałem na harmonii – wspominał.
Brawa były duże, niektórzy żałowali, że godzina zbyt szybko minęła. – Jesteśmy mieszkankami osiedla Marszowiec i w sumie dziwimy się, że nie było pełnej widowni! – mówiły panie Janina i Urszula.
– Już za tydzień, w niedzielę 8 lipca zapraszam Państwa na kolejny koncert, zagra orkiestra dęta z Woli Zachariaszowskiej – zachęcał na koniec Wojtek Karwat.
AM
 |
 |
 |
 |
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
 |
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
 |
|
|
|
|
